COLOSSEUM
Ranek powoli si? zbli?a?. Pierwsze promienie s?oneczne zaczyna?y przebija? si? przez w?ski otw?r w celi. Na zewn?trz wszystko budzi?o si? do ?ycia, jednak nie tutaj. Tutaj oznak? do pobudki by?y zawsze j?ki i zrozpaczone krzyki nios?ce po d?ugich korytarzach i dobijaj?ce si? echem od ?cian. Obola?y po wczorajszym treningu wsta?em ze zgrzytem z?b?w z ???ka (o ile ???kiem nazwa? mo?na stert? starego siana zwi?zanego sznurem w snop). Usiad?em w k?cie i spr?bowa?em pozbiera? swoje my?li do jedno?ci, przypomnia?em sobie wydarzenia wczorajszego dnia. Wyt??aj?c umys?, zdo?a?em jednak przypomnie? sobie tylko b?l. Po kr?tkim czasie rozleg? si? brzd?k. Cele zosta?y otwarte i wszyscy powoli zacz?li zbiera? si? na korytarzy. Powoli j?ki zacz??y ustawa? i wszyscy stali w w?skim przej?ciu wymieniaj?c mi?dzy sob? kr?tkie zdania. Spojrza?em n a swe r?ce - owini?te brudnym banda?em i obola?e, ale nie by?em jednak wyj?tkiem. Wszyscy druhowie tak mieli, odk?d zostali zrekrutowani na ?o?nierzy cesarza. Nieliczni wiedzieli jednak, ?e nie przybyli tu, aby rozwija? swe umiej?tno?ci na legionist? czy ?ucznika. Niewielu wiedzia?o, ?e znajduje si? w podziemiach Colosseum i ich jedynym powo?aniem b?d? walki na ?mier? i ?ycie przed wielk? publiczno?ci?. Albowiem trenowani byli, zreszt? tak jak i ja, na gladiator?w.
Przy studni zacz??a robi? si? kolejka. Ka?dy chcia? si? od?wie?y?, a s?o?ce zaczyna?o ju? pra?y? niemi?osiernie. Kolejka posuwa?a si? powoli do przodu. Kiedy dotar?em wreszcie do ko?ca, zanurzy?em g?ow? w zimnej wodzie i od razu poczu?em si? lepiej. Natychmiast jednak stra?nik pchn?? mnie tarcz? w bok nakazuj?c zej?cie z podestu i ruszenie do zbrojowni. Po kr?tkim spacerze wszed?em do budynku i si?gn??em po ekwipunek. Na g?ow? przywodzia?em mosi??ny he?m, chwyci?em w r?k? paw?? i na?o?y?em srebrne nagolenniki. Bro? rozdawano przy wej?ciu na plac treningowy. Wybra?em m?j ulubiony or?? - d?ugi miecz. Niestety na treningach nie mo?na by?o dysponowa? stalow? broni?, tylko drewnian?. Po kilku godzinach ci??kiego i wyczerpuj?cego treningu, stra?nik zawl?k? mnie na aren?. Dzisiaj mia?y odby? si? walki. Kompletnie o nich zapomnia?em, zapewne przez wyczerpanie i rozbicie. Zachowa?em jednak spok?j nawet widz?c wiele tysi?czn? widowni?. By?em pewien swoich zdolno?ci. Dopiero teraz zauwa?y?em dobre strony wielodniowych trening?w. S?awa na ca?y Rzym czeka?a na zwyk?ego niewolnika wzi?tego z pola. Bogowie zapewne spogl?dali na nas z nieba. Wielu wznosi?y mod?y do niebios o pomy?lno?? czasie walki. Pierwsze trzy pojedynki nie by?y emocjonuj?ce. Z g?ry okre?lany zwyci?zca zawsze dominowa? na arenie wygrzewanej przez s?o?ce. Czerwone plamy krwi coraz bardziej zabarwia?y jeszcze dot?d ???ty piasek. Kiedy nadszed? m?j czas, wyst?pi?em dumnie przed widownie. W r?kach dzier?y?em miecz i d?ug? paw??. Moim przeciwnikiem mia? by? Chun - budz?cy postrach w?r?d gladiator?w, odziany w z?oty cassis, trzymaj?cy w r?ku wielki, nadziewany kolcami korbacz. Bitwa si? rozpocz??a. Pocz?tkowo kr??yli?my wok?? siebie w kole. To on zdecydowa? si? wyprowadzi? pierwszy atak, jednak wiele praktyk nauczy?o mnie kontrowa? takie ciosy. Ruszy? na mnie z byka, pr?buj?c powali? mnie g?ow?. Zrobi?em szybki unik w bok i uderzy?em go z ca?ej si?y z r?koje?ci w plecy krusz?c mu kr?gos?up. Przeciwnik pad? bez ?ycia na piach. Oby?o si? bez krwi, wi?c znudzona widownia nie postara?a si? nawet o oklaski.
Koniec cz??ci pierwszej. Je?li si? spodoba?o dodam cz??? drug?.